top of page

Muzeum ubrań, albo piekło Kandińskiego.

"Człowiek jest "dziś" bez reszty opanowany przez zewnętrzny aspekt rzeczy; to, co wewnętrzne, jest dla niego martwe. "Nowoczesny" człowiek szuka wewnętrznego spokoju, ponieważ jest przez świat zewnętrzny ogłuszony i ma nadzieję znaleźć ukojenie w wewnętrznym milczeniu. Prowadzi to nas do wyraźnej preferencji układów poziomo-pionowych. Dalszą logiczną konsekwencją byłoby ograniczenie się do czerni i bieli. Wtedy wszystko pogrąży się w duchowym oniemieniu i cały świat będzie wstrząsany jedynie zewnętrznym zgiełkiem." Wasilij Kandiński


Kiedy po powrocie z Barcelony przeprowadziłam się do nowego mieszkania większość przestrzeni na przechowywanie jaka mi w nim przysługiwała stanowiły szklane, muzealne gabloty. Same w sobie zachwyciły mnie swoją prostą urodą- to były najbardziej "moje" szafki jakie widziałam- ze względu na swoją muzealność. Jednak trzymanie w nich mojej niemałej kolekcji ubrań było dla mnie wyzwaniem. Jeśli chodzi o estetykę zamieszkiwanej przestrzeni jestem wręcz obsesyjna (odrywam natychmiast naklejkę z opakowania antyperspirantu bo jest brzydka) i ubrania na szklanych półkach nie mogły szpecić mojego pokoju. Jest on w stylu mocno skandynawsko-instagramowo-hipsterskim-loftowo-aspirującym, więc kolorowe ubrania drastycznie nie pasowały do jego barwnej palety. Postanowiłam, więc że te kolorowe upchnę jakoś w komódce i na wieszakach w przedpokoju, a w gablocie ułożę tylko pasujące mi do wnętrza czyli czarne, białe i szare. W mojej wyobraźni czarne stanowiły jakąś połowę mojej szafy. Jednak po ich pogrupowaniu okazało się, że wcale nie. Zdecydowaną większość stanowiły rzeczy w czarno-białe wzory. Zrozumiałam wtedy, że to one stanowią bazę mojej szafy, super łączą się ze wszystkimi sprzecznymi odcieniami mojego stylu dając mu klasyczne i nowoczesne uziemienie, do tego chyba najlepiej podkreślają moją urodę w jej komiksowo-mangowym aspekcie. W czarnym czuję, że wyglądam trochę za blado a w białym zbyt żółto. Nie prezentuję z nimi żadnej stylizacji ale nigdy nie noszę ich samodzielnie bez żadnego koloru. Mam więc nadzieję, że cytowany powyżej duch Kandińskiego mi wybaczy. Mimo, że ta notka prezentuje czarno-białą kolekcję mojej szafy to cytat ten bardzo dobrze oddaje mój stosunek do od pewnego czasu panującej mody na monochrom. Na koniec lekko odbiję od tematu ubraniowego żeby zaprezentować pewną spójność estetyczną pomiędzy moim strojem a sztuką. Kilka miesięcy temu robiłam w teatrze spektakl dla dzieci "Grzeczna" na podstawie książki Gro Dahle. Jest to historia o dziewczynce, która była tak grzeczna, że zniknęła w ścianie i nikt nie mógł jej znaleźć. Książka jest urocza i mądra dla dzieci, i porażająca dla dorosłych- szczególnie kobiet. Ja chciałam zaprezentować kilka zdjęć swojej scenografii, która łączy się z tym o czym pisałam wyżej. A to link do opisu przedstawienia na stronie teatru.


bottom of page