top of page

Dżungla Paula Klee i Szpieg z Krainy Deszczowców. Karramba!

Palmiarnia w Poznaniu to piękne miejsce, szczególnie w brzydki deszczowy dzień. Mimo XIX wiecznego podejścia do prezentowania biologii i dość upiornego disneylandowego efektu wklejenia różnych stref klimatycznych w zimny, mokry park Wilsona ma swój nieodparty urok właśnie ze względu na swoją biedność i anachroniczność. I tak jest coraz lepiej, jeszcze niedawno stał tam plastikowy zielony model dinozaura.

Zaczniemy od ubrania Pstrej Matrony. O ile bardzo łatwo znaleźć ubrania we wzory suprematystyczne, albo kubistyczne lub op-artowe o tyle coś kojarzącego się z malarstwem naszego ukochanego Paula Klee jest o wiele trudniejsze. Dlatego marynarka ze zdjęć jest dla nas wyjątkową zdobyczą z vinted. Dobrałam do niej koszulę Medicine z grafiką Patryka Mogilnickiego ze względu na potrzebę łączenia wzorów- drobne ludziki dobrze współgrają z dużym geometrycznym motywem, a biała koszula do marynarki daje lubiany przeze mnie kujonowaty efekt.


Ogólnie lubię koszule i koszulki z tej firmy- można kupić tam naprawdę wspaniałe prace polskich grafików nadrukowane na ubrania jak i wiele dawnych dzieł w subtelnej, nie wielkoformatowej formie. O ile mam alergię na modne jakiś czas temu duże nadruki obrazów na ubraniach to pomysł Medicne na gładkie koszulki z kieszonkami z dziełem bardzo mi się podoba. Pod szyją koszuli zamiast muszki niemal nieodłączna żarówka na aksamitce. Buty i torebka to wątek absolutnie stały- z dodatków jednak wyjątkowo założyłam tu jeszcze jakąś biżuterię poza żarówką. Są to metalowe zaciski ze sklepu metalowego, taki o małej średnicy Konar dostała kiedyś pod choinkę od trzeciej z nas, która się tu nie ujawnia, a ja dokupiłam ostatnio do niego bransoletkę. Może to jest noszenie na sobie złomu, ale jako minimalistyczna, industrialna biżuteria jest jak samo efektowna jak inny sztuczny złom ze sklepu za spore pieniądze- za to dwa pindziesiąt za kawałek blachy wydaje mi się rozsądną ceną.

Sweter na ocieplenie w okropną pogodę jest z Numph i mimo znacznej przewagi wełny w składzie nie gryzie jakoś szczególnie w każdym razie nie w takim stopniu żeby mi to w czymś przeszkadzało. Poza tym, że ogólnie rozpływam się nad ciuchami z tej firmy ich jakością, uroczym wzornictwem i kolorami to ten sweter świetnie spełnia funkcję neutralnego ocieplacza w klasyczny czarno-biały wzór, a z drugiej zawiera w sobie subtelna nutkę szaleństwa przez motyw rozpikselowania. Spodnie są dla mnie szalonym ciuchlandowym odkryciem. Kosztowały złotówkę w dniu ostatecznej wyprzedaży i bardzo długo wahałam się co do ich kupna ze względu na rozmiar XL i fakt kupowania spodni tylko do jednego zestawu- który prezentowany jest w tym poście. W końcu jednak piękny kolor mnie przekonał- w domu okazało się, że nie dość, że przerobienie ich rozmiarowo jest dziecinnie proste to pasują zdecydowanie do więcej niż jednej marynarki i stworzyłam z nimi kilka świetnych, zupełnie niespodziewanych zestawów.Uwielbiam ich kujoński efekt połączony z szalonym kolorem- kiedy ostatnio byłam w Japonii zdecydowana większość dziewczyn nosi spodnie właśnie w tym kroju tylko zazwyczaj w kolorze camel lub w kratę.

Teraz pierwsza zajawka stylu Konara czyli Szpieg z Krainy Deszczowców. Stylizacja ta przedstawia istotny dla mojego stylu wątek włóczykijowo-mnisi. Przeważa w nim obszerny płaszcz z kapturem, który mimo, że jest bardzo niedawnym zakupem to stanowi kontynuację, a może nawet ukoronowanie wątku pt. kurtka rybaka. Oliwkowe, duże okrycie wierzchnie jest podstawą mojej garderoby. Jednak dopiero ten znaleziony kilka dni temu z Zarze płaszcz jest ideałem. Jego krój z wielkim kapturem przywodzi na myśl habit, a kolor mięsistej bawełnianej tkaniny odbija w od klasycznej zieleni w stronę ciepłego brązu. Okazało się, że jest to dokładnie kolor moich oczu co niesamowicie je podkreśla. Ciekawe, że pozostałe wiszące w sklepie płaszcze tego samego modelu w innych rozmiarach były wykonane z zupełnie innej tkaniny- nie tak dobrej jakości i w oliwkowym, a nie brązowym kolorze. Jego struktura sprawiała, że płaszcz układał się inaczej i był raczej sztywny nie dając efektu habitowego otulenia, ale parki. Jedyną wadą są dość przypadkowe naszywki, które planuję zmienić. Na zdjęciach widoczna jest również moja stała biżuteria- drewniana bransoletka z wizerunkami świętych. Stanowi przede wszystkim wyraz religijności, noszę ją zupełnie na poważnie i bardzo potępiam zakładania tego typu ozdób w sposób ironiczny, prześmiewczy lub bezrefleksyjny. Wpisuje się też w klasztorny klimat i moją tęsknotę za mrokami średniowiecznej Rosji.

Buty odbijają nieco od tego wątku. Są to bordowe oxfordy z Zign- właściwie ten sam model co czarne Pstrej Matrony tylko bez pędzelków, za to z motywem zamka wokół podeszwy. Nosimy w sumie bardzo podobne buty- z tą różnicą, że ja nigdy nie kupuję żadnych w czarnym kolorze ponieważ kojarzą mi się z metalowymi mrokami mojej gimnazjalnej przeszłości. Najwięcej mam czerwonych- akceptuję również zielone i brązowe. Lubię buty stabilne, męskie, ale eleganckie bez żadnych damskich, ale też sportowych elementów. Ostatnim dodatkiem jest torba, której mamy dwie sztuki (tylko Pstra Matrona zostawiła swoją w Kioto i nie wiadomo czy kiedykolwiek odzyska). Została wyprodukowana przez Nenukko dla festiwalu Konfrontacje Teatralne w Lublinie. Jest płócienna i tak wielka, że można w niej zmieścić węża boa, plastikowy model dinozaura i pięć kilo bananów.



bottom of page